menu_AFT20

wtorek, 17 kwietnia 2018

Krokusy na Chochołowskiej - totalny spontan

To miejsce znają wszyscy. Ja także. Chciałam go zobaczyć przez ostatnie 2-3 lata, ale jakoś nie było po drodze. Jednak los się odwrócił.
Siedzę sobie w necie i przerzucam nudną otchłań... nagle trafiam na post Agi na grupie "Spontaniczne wypady" o nocnej podróży na Chochołowską.
Myślę 3 minuty, a kolejne 2 przedyskutowuje pomysł z Asią. Obie chcemy. Odpisuję pod postem i czekam. Po chwili Aga się z nami kontaktuje, a 20 minut później pędzimy po wodę i niezbędne zapasy jedzenia do Biedry.
Spotykamy się o północy. Około 3:00 jesteśmy na parkingu. Obie posiadamy dzieci w podobnym wieku i nie podejmujemy wyzwania spaceru o tej godzinie do doliny. Umawiamy się na drzemkę do około 5:00 w aucie. Tuż przed umówioną godziną budzimy się wszyscy. Nie czekamy ani minuty dłużej, choć ze zmęczenia i niewyspania trzepie nami jak galaretką.
Ubieramy się, pijemy herbatkę z termosu i o 5:00 po ciemku z czołówkami ruszamy na szlak.
Na górę docieramy około 7:15. Jakieś 4 km idzie się asfaltem i kolejne 4 km szutrem. Nie jest to trasa szczególnie pod górkę, więc tempo mamy dobre.
Na Chochołowskiej jesteśmy prawie sami i do tego wychodzi po chwili cudne słoneczko.
JEST PIĘKNIE!




Robimy zdjęcia i cieszymy się samotnością.
Nasze szczęście kończy się około 9:30, gdy na górę docierają Ci co obudzili się o normalnej porze :-)
Krokusy są piękne! Cudowne! Niezwykłe! Idealne! Nasze!





Warto było nie spać, jechać i cieszyć się polaną na wyłączność!
Gdy schodzimy na dół, na górę ciągną tłumy. Ludzie w krótkich spodenkach lub rękawkach. Dzieci na rowerkach i hulajnogach. Masakra! Nie umiem zrozumieć jak można być tak bezmyślnym.
Po drodze zaczepia mnie jakaś kobieta z pytaniem "a tam na górze jest coś jeszcze? jakaś polana? jakieś krokusy?" To już powaliło mnie na kolana. Byłam zmęczona, ale miałam wrażenie, że Ci ludzie nawet nie mają pojęcia dokąd idą i po co...
Pozdrawiamy!

3 komentarze:

  1. Kurczę, patrząc po zdjęciach jeszcze bardziej mi żal, że w tym roku się nie udało. A tak bardzo chcieliśmy tam pojechać! Świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń